GDY IDEAŁ SIĘGNĄŁ BRUKU...

W DRODZE – Jerozolima, 16 sierpnia 1945 r. – GDY IDEAŁ SIĘGNĄŁ BRUKU...

… Ciesz się, późny wnuku!
Jękły głuche kamienie :
Ideał sięgnął Bruku – .

C. K. Norwid

Wśród licznych zdjęć z walk warszawskich, jakie ogłosiły pisma polskie, jest jedno urastające ponad zwykłe świadectwo boju, ponad dokument prawdy i bolesną pamiątkę. Sięga ono niemal granic symbolu, szkicując temat dla przyszłego Grottgera powstania, motyw dla przyszłego pomnika. Nie sposób od tej fotografii oderwać oczu, nie sposób od jej wymowy oderwać pamięci. Gdy inne pokazują ruinę warszawskich domów, czołgi w kamiennej pustyni miasta, grupy żołnierzy w akcji, to jedno zdjęcie daje bezpośredni obraz człowieka. Obraz Polaków. Streszczenie ich losu.

... W oddali widać zasieki, siatkę drucianego ogrodzenia, kikuty kominów. Na pierwszym planie przesuwa się pochód pokonanych, zmierzających ku niewoli. Idę dwójkami. Pierwszy z nich, ma twarz człowieka młodego, choć okala ją ciemna broda. Zarost niegolony od miesięcy, bujne, nieobcinane włosy. Ze spokoju ruchu, z bezwładnie opuszczonej ręki, widać, iż kroczy jak człowiek pogrążony w śnie,’ niewidzący i niesłyszący otaczającego świata, zatopiony we własnej zadumie. Jest to żołnierz wyczerpany bitwą niezakończoną powodzeniem, ale nie żołnierz złamany klęską. Wysokie jasne czoło zdaje się mówić o zrozumieniu wszystkiego co się stało i o pewności, ze w sposobnej chwili owa tylekroć przegrywana i nigdy nieprzegrana walka o wolność zostanie podjęta na nowo.

Na ramieniu bojowca, ręką oplatając mu ramię, opiera się młody chłopiec. Nie ma odzieży — nagość szpitalnej bielizny nakrył kusą kurtką, Wpółotwarte usta z trudem chwytają oddech, głębokie za pad liny kładę cień zagłady na policzkach i z przedśmiertną brutalnością zarysowują kości twarzy.

Między obiema postaciami panuje dziwny stosunek. Bojowiec prowadzący chłopca wiedzie go jakby nieświadomie, nie otacza go gestem opieki, użyczając mu tylko tyle oparcia, ile koniecznie trzeba dla wspólnej drogi. Troskę o kolegę i poczucie wspólnej niedoli przesłania zamyślenie, usiłujące zważyć przeszłość i odgadnąć przyszłość. Rzekłbyś, że oto jest człowiek gotowy poświęcić także i swego młodego towarzysza dla wymagań Sprawy i że już na szlaku obozu jeńców myśli o nowym sprzysiężeniu. Znajomo wygląda owa poważna, zatroskana twarz, ów mężczyzna tak spokojny wśród klęski... Tak mógłby wyglądać, tak zapewne wyglądał Józef Piłsudski we wczesnych latach socjalistycznej konspiracji...

W polskich domach ta fotografia warszawska zdołałaby zająć miejsce obok portretów dawnych wodzów walk o niepodległość, obok Kościuszki, Dąbrowskiego czy Poniatowskiego. I tylko należało by jeszcze dołączyć iście grottgerowski rysunek Topolskiego pt. „Polacy w Rosji”, gdzie w oczach obszarpanych nędzarzy błyszczy płomień przyszłych zwycięstw włoskiej kampanii, gdzie słaniająca się postać kobieca zapowiada, jak widmo, teherańskie zgony, a starzec, zgarbiony pod tobołkiem. jest żywą ruiną przeszłości.

Dwa obrazy — potępieńczy pochód przez rosyjskie pustkowia i tragiczny wymarsz ze spalonej stolicy, symbolizują rezultat wojny dla Polaki. Walka, podjęta we wrześniu 1939 r., opłacona zarówno pierwszym zniszczeniem Warszawy, tysiącami ofiar, jak i milionami ludzi, wywiezionych na Wschód, miała w powstaniu warszawskim swój epilog. Po pięciu latach wojny – Warszawa jest równie samotna, jak była na początku.

Dziś, obchodzona po roku pamiątka Powstania Warszawskiego jest dla polskiego serca doświadczeniem jeszcze cięższym, niż chwila, kiedy rozeszła się wiadomość o upadku Starego Miasta, o agonii Żoliborza. Jeżeli wówczas usiłowaliśmy się jeszcze łudzić, już nie potrafimy teraz raz jeszcze zamykać oczu na krzywdę, raz jeszcze szukać dobrej woli tam, gdzie jej nigdy nie było, W roku 1944 przez dwa miesiące mieliśmy rządy polskie w stolicy, dekrety wicepremiera, posiedzenia krajowego parlamentu — Rady Jedności Narodowej. Po latach okupacji niemieckiej powróciła na moment wolność i niepodległość i nikt nie będzie mógł powiedzieć, że przy schyłku tej wojny stolica polska niepodległości nie odzyskała. Odzyskała ją na krótko, odzyskała za straszliwą zapłatą, lecz tym samym nadała jej swą cenę krwi na wieki przyszłych pokoleń. Gdy wolność znów zagasła — mieliśmy chociaż gruzy Warszawy. Dziś, gdy Żydzi mają dostęp do ściany Płaczu, dla nas zamknęła się droga nawet do ruin.

Świat podlega zbyt szybkim przemianom i zbyt mocno wierzymy w nieśmiertelność narodu i nieśmiertelność wolności, by szeroki sens nadawać słowu „klęska”, tym niemniej Powstanie Warszawskie i jego los najdobitniej wyraziły rezultat drugiej wojny światowej dla Polski. Polska tę wojnę przegrała. Po latach poświęceń, ofiar, walki na najcięższych frontach, znaleźliśmy się w sytuacji gorszej, niż we wrześniu 1939 r. W owym roku pamiętnym świat uznawał nasz niezależny byt państwowy, kto zaś na terenie państwa polskiego usiłował uzurpować sobie władzę, ten był jasno przez legalny rząd polaki, przez cały naród i przez rządy sprzymierzone określany jako wróg i najeźdźca. W obronie naszego najprostszego prawa, prawa do istnienia, przystąpiliśmy do wojny. W obronie uczciwych metod w stosunkach międzynarodowych odrzuciliśmy propozycje niemieckie i przeciwstawiliśmy się sile hitleryzmu. Dziś świat nawraca do metod, które zwalczał i w ich imię zaprzecza polskiemu prawu do wolności.

Jako opaczny rezultat polskiego wysiłku wojennego przekracza to zdolność wyobraźni, łamie serce, uderza w samo źródło życia, Lecz właśnie w takiej chwili, gdy może się wydawać, iż pozostaliśmy bez nadziei, historia zwraca nas ku rocznicy powstania, ku walce prawdziwie beznadziejnej, pod koniec września 1944 roku prowadzonej już ze świadomością nadchodzącego końca, prowadzonej jednak nadal w imię przyszłych pokoleń, Tam gdzie nie można uzyskać dla przyszłości zwycięstwa, trzeba przyszłości pozostawić bohaterstwo.

W imię tej zasady zginął Żółkiewski, trzymały się tej dewizy wszystkie kolejne polskie insurekcje. Wbrew nadziei, ale w zgodzie z duchem historii, broniła się Warszawa w roku 1939, wbrew nadziei, ale dla ocalenia godności narodu żydowskiego walczyło warszawskie ghetto, na koniec — zrozumiawszy swe opuszczenie — wbrew nadziei walczyła Warszawa, wierząc przecież w jedno: że wstrząśnie światem huk walącej się stolicy.

Jeżeli Powstanie nie poruszyło wszystkich sumień, trudno się temu dziwić wobec świata, który od dawna biernie przyglądał się mordowaniu Żydów w niemieckich obozach, Jeżeli zaś Powstanie poruszyła sumienia ludzi szlachetnych, było ich zbyt mało, by zdołali światu przypomnieć Warszawę w chwili moskiewskiego procesu.

Dramat, rozgrywający się w Europie od chwili podwójnego uderzenia na Polskę, doszedł do swej kulminacji w sierpniu 1944 r., w tragedii Warszawy. Odsłoniła ona wszystkie postacie akcji, wszystkie intrygi. I tak jak tragedia prawdziwa, niosąc smutek, przyniosła zarazem wzniosłość, oczyszczenie i wiarę, w której naród będzie szukał pokrzepienia w swej dalszej drodze. W drodze niełatwej — tu jednak powtórzmy zdanie Dmowskiego, wypowiedziane na konferencji wersalskiej. Gdy wobec członka polskiej delegacji pokojowej usiłowano użyć realistycznego argumentu, wskazując mu naszą krytyczną sytuację, Dmowski odparł: „Polska od tysiąca lat znajduje się w krytycznej sytuacji".

II

Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 5-ej po południu. Już poprzedniego dnia, tj. 31 lipca. gen. Bor podpisał odpowiednio rozkazy, których dotarcie do oddalonych punktów miasta wymagało przeciętnie 12 godzin. Działając tak, komendant Armii Krajowej wykorzystywał po porozumieniu z Delegatem rządu udzielone mu kompetencje nadania sygnału „Burza” w czasie, jaki uzna za stosowny.

Na wybór terminu 1 sierpnia złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim wobec trwającego odwrotu Niemców i posuwania się Rosjan, Kraj był ogarnięty gorączką walki. W każdej chwili groził wybuch samorzutny, w każdej chwili mogła nastąpić dekonspiracja przygotowanych sił zbrojnych. Czerwona armia zbliżała się do Warszawy, nastrój stawał się coraz bardziej naprężony; Niemcy, jakby przeczuwając możliwość akcji ze strony Polaków, zaczęli budować umocnienia, wzmacniać obsadę zagrożonych punktów, wreszcie wprowadzili ostrą godzinę policyjną i rozpoczęli pobór stu tysięcy mężczyzn i kobiet na roboty do Niemiec.

Równocześnie 31 lipca zaczął się napływ oddziałów niemieckich z zachodu. Niemcy, doceniając znaczenie Warszawy, jako wielkiego centrum komunikacyjnego, przygotowywali się do obrony miasta. Dowództwo A.K. ze swej strony dążyło do wykonania instrukcji przesłanych z Londynu przez rząd polski, a wzywających do udzielenia wszelkiej możliwej pomocy czerwonej armii w jej kampanii na ziemiach polskich. Obliczano, że przednie oddziały sowieckie powinny znaleźć się w Warszawie około 6 sierpnia, jak zaś dalece trafne były te przewidywania, świadczy, że marsz. Stalin w rozmowie z ówczesnym premierem polskim, Mikołajczykiem, wymienił ten sam termin.

Dla Rosjan zdobycie Warszawy równało się uzyskaniu doskonałego, obszernego przyczółka na zachodnim brzegu Wisły i opanowaniu głównego punktu połączeń kolejowych w Polsce, co wszystko prawdopodobnie prowadziłoby do przełamania całego systemu obrony niemieckiej nad Wisłą. Dlatego też radiostacje sowieckie nieustannie wzywały ludność polską do powstania, a radio Moskwa nie wahało się nawet insynuować, że w szeregach Armii Krajowej panuje rozgoryczenie z powodu zwlekania przez polskich dowódców z rozpoczęciem ogólnej insurekcji. „Wojna i raboczyj klas” w swym numerze lipcowym przepowiadała, że Warszawa będzie pierwszą uwolnioną stolicą na Wschodzie Europy.

Gdy cywilni Niemcy poczęli opuszczać miasto, gdy Gestapo zastosowało niesłychany terror, a Warszawie groziło, że stanie się wyludnionym miastem, gen. Bor zdecydował się podać hasło akcji. Lada dzień cała ludność męska mogła dostać się pod kontrolę Niemców przez posłanie mężczyzn do prac fortyfikacyjnych. Ponadto otrzymano wiadomości, że cztery nowe dywizje niemieckie znajdują się w drodze na wschód, wzmocnienie zaś sił niemieckich w Warszawie przekreślałoby szanse powstania. Armia Krajowa rozporządziła wówczas w stolicy koncentrację 50 tysięcy ludzi, z czego jednak tylko 20 tysięcy było uzbrojone, a reszta liczyła na zdobycie broni na Niemcach. Jak gen. Bor wielokrotnie podkreślał w swych oświadczeniach. Warszawa mogła rozpocząć walkę tylko dopóki nie znajdowała się na linii frontu, front zaś zbliżał się z każdym dniem, W chwili wybuchu powstania Rosjanie byli oddaleni o 17 km od stolicy — słyszano już z oddali kanonadę artyleryjską.

Tzw. Związek Patriotów Polskich i Komitet lubelski nie orientowały się w sytuacji do tego stopnia, że przez pierwszych kilka dni w ogóle nie wiedziały o powstaniu, następnie zaś propaganda komunistyczna starała się wytłumaczyć, iż całe powstanie jest po prostu bajką, spreparowaną przez koła polskie w Londynie.

To stanowisko Komitetu zostało dosadnie określone przez angielską lewicową „Tribune", bynajmniej nie okazującą przedtem nadmiaru sympatii dla rządu polskiego w Londynie. W numerze z dn. 6 sierpnia 1944 r, „Tribune” pisała:

„Jakże ktokolwiek mógłby dziś uwierzyć, że Komitet rzeczywiście reprezentuje naród polski, jeżeli tak olbrzymia walka mogła rozwinąć się całkowicie bez inicjatywy i nawet bez wiadomości Komitetu? Wielu łudzi musi sobie zadawać pytanie, czy w ogóle sam Komitet nie jest . propagandową kaczką"?

Przez dłuższy czas uważanie powstania za nieistniejące jest oficjalną linią Komitetu. Rola-Żymierski jeszcze długo później będzie twierdzić, że nic nie wiedział, mimo że kpt. Kaługin depeszował z Warszawy do marsz. Stalina już 5 sierpnia i że następnie gen. Bor wysłał odpowiednie depesze w sprawie kontaktu z armią czerwoną w dniach 10, 12 i 15 sierpnia.

Gdy wreszcie fakt walk w stolicy Polski stał się sensacją dziennikarską i gdy już dłużej nie można było upierać się przy absurdalnej tezie fikcji powstania, Komitet lubelski rozpoczął nieustającą odtąd na chwilę kampanię oszczerstw, rzucanych zarówno na ówczesnego Nacz. Wodza gen. Sosnkowskiego, na gen. Bora, premiera Mikołajczyka, jak i na całość Armii Krajowej.

Zaczęto od zarzutu, że powstanie nie jest poważną akcją wojskową, lecz tylko serią nieskoordynowanych wystąpień pojedynczych grup polskich, zbyt błahych, by zasługiwały na pomoc wojskową i by mogły wpłynąć na plan działań czerwonej armii. Kiedy następnie i ta kolejna linia propagandy nie dała się utrzymać, postawiono organizacji powstania szereg oskarżeń, które w swej pierwszej fazie dadzą się sprowadzić do kilku punktów.

Zarzucano więc, że powstanie przyniesie pożytek jedynie Niemcom i ze jest prowokacją niemiecką. Oskarżano dalej rząd polski o wywołanie powstania dla celów politycznych , o przedwczesny jego wybuch, na koniec — o brak uzgodnienia planów z dowództwem sowieckim, co zresztą Lublin tłumaczył brakiem organizacji wojskowej w A.K.

Warto więc przy tej sposobności przypomnieć. że swymi działaniami zbrojnymi w Polsce Armin Krajowa wiązała stale 19 dywizji niemieckich, nie licząc 300 tysięcy ludzi z różnego rodzaju oddziałów policyjnych i formacji specjalnych. W lecie 1944 r. Armia Krajowa była podzielona na 19 okręgów wojskowych, skupiała około pół miliona żołnierzy. w czym 100 tys. kobiet. Jednoczesny wybuch powstania w różnych punktach stolicy, jego systematyczne planowe walki, wreszcie — w porządku przeprowadzona kapitulacja świadczą o istnieniu jednego centralnego kierownictwa i o posłuchu wszystkich dla jednego dowódcy.

Przez tę właśnie jednolitość akcji Powstanie stało się manifestacją sił Polski Podziemnej. Ten fakt nie mógł nie mieć swej wymowy politycznej. Potwierdzał on wolę niepodległości, świadczy!, że Kraj chce wziąć udział w usunięciu najeźdźcy i że Komitet lubelski na powzięcie tych decyzji nie posiadał wpływu. Odruch polski był naturalny — jakże nie miał stanąć z bronią w ręku przeciw Niemcom naród, który Niemcy prześladowali od 5 lat, nie mogąc nigdy złamać jego ducha.

Gdyby powstanie nie wybuchło, rząd polski nadal byłby przedmiotem komunistycznych oskarżeń o bezczynność, o złą wolę, u niechęć współdziałania z Rosjanami, jeżeli już nie o chęć pomagania Niemcom. Gdy zaś rozpoczęto walkę, radio moskiewskie zrobiło zarzut gen. Borowi z powodu jego rozkazu wzywającego w dniu 14 sierpnia wszystkie oddziały Armii Krajowej na odsiecz Warszawie.

III

Powstanie bowiem, opanowawszy w pierwszym uderzeniu znaczną część miasta, znalazło się w trudnej sytuacji. Nie nadchodziła pomoc, nie nadchodziła rosyjska odsiecz, wyczerpywała się amunicja, a samoloty niemieckie poczęły bezkarnie bombardować i palić miasto. Apel gen. Bora z 14 sierpnia był już pierwszym wołaniem rozpaczy.

Tragiczny dylemat powstania warszawskiego rozgrywał się na oczach całego świata, Gdyby Armia Krajowa zrezygnowała z walki o Warszawę, oskarżono by ją o współpracę z Niemcami, gdy walkę podjęła — zarzucano jej „londyńskie” cele polityczne, jak gdyby sam fakt walki z Niemcami nie zawierał w sobie istotnej korzyści dla atakujących wojsk sowieckich. Atak ten zresztą wygasł — armia czerwona, stojąca już tak blisko Wisły, rozpoczęła odwrót. Sprowadzili natomiast posiłki Niemcy i Warszawa, podobnie jak w roku 1939. stała się miastem oblężonym i bezkarnie niszczonym.

Szybko przekonano się, że jedyną istotną pomoc może przynieść Warszawie tylko wschodnia strona frontu. Ta jednakże argumentowała, iż przy zrzutach ponosi się zbyt wielkie straty materiału wojennego, by warto było podejmować tego rodzaju przedsięwzięcie, Wskazywano też, że Polacy zajmują zbyt mały obszar miasta, by zrzuty mogły trafić do celu. „New York Time" w odpowiedzi przypomniał, że 13 września Polacy potwierdzili odbiór 100 ton materiału wojennego, zrzuconego z samolotów alianckich, a gdy brytyjskie, południowo-afrykańskie i polskie załogi z pełnym poświęceniem odbyły lot 1750 milowy, startując z baz włoskich — znów 80% zrzutów trafiło do rąk powstańczych.

8 września 1944 r+ wspominana już wyżej „Tribune" postawiła kropkę nad „i” pisząc:

„Nie możemy sobie przypomnieć, aby krytykowano wczesne konwoje do Rosji, chociaż zapłaciły one ciężką cenę w straconych okrętach, w ludziach i w materiale. Nikt nie powiedział wówczas, iż straty te są bezcelowe, gdyż tylko cząstka wysyłane go ekwipunku dochodzi do Rosji”.

Brak pomocy dla Warszawy urósł do rozmiarów skandalu międzynarodowego. W chwili gdy wojska polskie uwalniały Belgię, Holandię, Warszawa nie mogła uzyskać nawet zezwolenia na loty bombowe pilotów polskich na angielskich maszynach. 11 września Bor depeszował, iż od 10 dni nie jedna chleba 1 że braknie im nabojów.

Wówczas wybitny publicysta angielski Vernon Bartleth ujawnił sekret pozostawienia Warszawy władnemu losowi. Polegał on na fiasku rokowań o prawo lądowania na lotniskach sowieckich dla samolotów brytyjskich i amerykańskich, które by niosły pomoc Warszawie. Zgoda sowiecka skróciłaby trasę lotu o połowę i umożliwiła zaopatrywanie miasta w broń.

Dopiero gdy powstanie już dogorywało, Sowiety udzieliły swych lotnisk. 18 września Warszawa ujrzała na niebie białą gwiazdę Amerykańskich samolotów. Ukazały się również myśliwce Sowieckie, wznowiono Sowiecką ofensywę. Wydawało się, że jednak istnieje jakaś solidarność międzyludzka, zdolna uratować ginące miasto. Niestety, było już za późno, zbrodnicze zwlekanie i zbrodnicze utrudnianie wydały swój rezultat. Powstańcy znajdowali się w odwrocie, Niemcy zdążyli sprowadzić poważne siły, a stałe bombardowanie zmusiło do zejścia w podziemia., Zrzuty nastąpiły zbyt późno, ze zbyt znacznej wysokości, były więc albo niecelne, albo zestrzeliwane w locie przez Niemców.

Nie uszanowano nawet bohaterskiego zgonu miasta. Rzucono nowe oskarżenie, nazywając powstanie zbrodnią, twierdząc. iż gen. Bor jest fikcją, i że go nie było w czasie walk w Warszawie. Dostanie się gen. Bora do niewoli niemieckiej wy da je się dostateczną odpowiedzią na ostatni zarzut, gdy zaś o zbrodni mowa, można powiedzieć, że jedyną „zbrodnią” powstania było wykazanie, jak silny był Polski Ruch Podziemny, jak karny i dzielny, jak wierny swemu rządowi, jak nieustępliwie broniący wolności.

Cynizm dodał do poprzednich zarzutów jeszcze dwa ostatnie, pomawiając gen. Bora o współpracę z Niemcami, a powstańców o wrogość wobec Rosji, czego dowód widziano w kapitulacji przed armią niemiecką zamiast przejścia przez Wisłę na sowiecką stronę. Czerwona armia cofnęła się znad Wisły wskutek niemożliwości zdobycia przepraw — czymże je miała zdobywać Armia Krajowa?

[Wewnątrz numeru znajdą czytelnicy „W Drodze” bardziej szczegółowe zestawienie faktów i ściślejszy opis przebiegu powstania, tu jednak nie można pominąć udziału dzieci, udziału kobiet, rozstrzeliwania ludności przez Niemców, żywych zasłon z kobiet idących przed niemieckimi tankami, modlitwy żołnierzy,. którzy błagali Boga o życie lub śmierć, o zbawienie od czyśćca szpitala pod bombami.]

Czy wolno wreszcie nie wspominać na każdym miejscu, że żołnierzom Armii Krajowej pseudo rząd „polski” przyobiecywał wówczas rozstrzelanie lub zsyłkę za udział w powstaniu ? Ostatni rozkaz gen. Bora propaganda komunistyczna przedstawiała jako gest niemal proniemiecki, rzeczywistość pokazała, ile w tym było proroczej racji - pokonanie Niemiec przywróciło wolność żołnierzom z Armii Krajowej, podczas gdy wolność pod rządami Lublina zamieniła się w obóz koncentracyjny w Majdanku.

Wobec sierpnia 1944 r. blednie tak nam wszystkim pamiętny wrzesień 1939. Zawieszone wówczas na tarczy herbowej Virtuti Militari nie może już dość ozdobić stolicy, gdy dziś nie order wojskowy uświetnia miasto, lecz miasto wspaniałe doda je blasku Krzyżowi przez to, że złączyło go ze swym herbem.

Ludzkość, zmierzająca ku przyszłości pokoju, głosząca hasła demokracji i miłości bliźniego pozwoliła tragedii warszawskiej rozegrać się do końca. Niemcy, pokonani na każdym innym froncie, z Warszawy mogli wyjść zwycięzcy. Nawet to nie zostało oszczędzono Polsce i Polakom. Być może, że świat cywilizacji zachodniej, świat tej kultury, która jest treścią naszego życia, był zbyt — mimo wszystko — słaby, by móc przyjść z pomocą lub tę pomoc umieć u innych wymusić. Na krzyk Warszawy niewątpliwie odpowiedział wstrząsem opinii. Czy jednak doszło do przemiany, do przeobrażenia, sumienia? Wolno wątpić — gdyby bowiem to sumienie świata odczuło prawdziwy sens powstania, nie zapadłyby wyroki moskiewskie i nie zapanowałby komunistyczny rząd w Polsce. W powstaniu całe polskie społeczeństwo Warszawy zjednoczyło się we wspólnej woli wolności. Dziś ta wolność została zdeptana.

V

Zagadnienie Powstania Warszawskiego posiadało i do dziś dnia posiada głęboki sens polityczny. Przede wszystkim, jak to sformułowała „Tribune”-, powstanie nie doszłoby do skutku, nie trwałoby tak długo. gdyby ludność Warszawy. a więc ludność stolicy — miasta reprezentacyjnego dla nastrojów polskich, nie widziała w rządzie polskim w Londynie swej jedynej prawdziwej władzy. Powstanie było więc niejako krwawym plebiscytem, w którym za prawo oddania właściwego głosu płaciło się życiem. Mimo to złożono tych głosów setki tysięcy.

Wybuch Powstania był koniecznością wojskową. Wszelkie racje wojskowe wskazywały również na korzyści, jakie może osiągnąć sprawa aliancka, a szczególnie wojna na froncie wschodnim, z udzielenia pomocy powstaniu. Jeżeli pomoc ta nie nadeszła, na czas, jeżeli nic udzielono jej w dostatecznych rozmiarach, musieli mieć po temu swoje ważkie powody ci, od których była ona zależna. Odpowiedzialność za rozpoczęcia powstania leży w układzie zdarzeń, w konieczności wojskowej, odpowiedzialność za upadek Warszawy leży w układzie stosunków politycznych w Europie. Powstania raz jeszcze powtórzyło sytuację września 1939 roku, raz jeszcze ukazało odrębne cele polityczne Zachodu i Wschodu.

Najpierw nie chciano wierzyć powstaniu, następnie je przemilczano, a gdy okazało się szeroką zorganizowaną walką, osnuto dokoła niego całą propagandę fałszerstw. Warszawa była jednak wtedy faktem zbyt jaskrawym, by można było nie zważać na wysiłek jej ludności, Rozpoczęto pomoc, pomoc sporadyczną i niezorganizowaną, widzianą źle po stronie sowieckiej, gdzie odczuto ją jako wtrącanie się zachodnich aliantów w nie swoje interesy.

Przekonano się rychło, że pomocą istotną będzie tylko ofensywa sowiecka lub zaatakowanie przez sowieckie lotnictwo niemieckich bombowców operujących nad Warszawą. Również i pomoc pośrednia — dostateczne zrzuty materiały wojennego — była wykonalna tylko przy współudziale Sowietów, przy zgodzie na lądowanie amerykańskich samolotów na rosyjskich lotniskach.

W ten sposób Rosja Sowiecka po raz drugi w tej wojnie uzyskała wielką szansę w stosunku do Polaków. Tak jak Kraj gotów był swego czasu zapomnieć dzień 17 września i związane z nim krzywdy w imię wspólnej walki z Niemcami, tak i teraz, gdy powstanie wyglądało nadejścia odsieczy jak zbawienia, Kraj ponownie był zdolny znowuż wiele przebaczyć i wiele przekreślić w pamięci. Rosja odpowiednim gestem mogłaby niemal wynagrodzić bliską przeszłość. Gestu tego nie zrobiła, przekładając ponad próbę porozumienia z rządem polskim, udzielenie poparcia i środków propagandy Komitetowi lubelskiemu, usiłującemu powstanie zohydzić.

Związek Sowiecki żąda cd Polski przyjaźni i zaufania. Nie uczynił jednak nic, by to zaufanie pozyskać, uczynił wszystko, by je stracić. Zaufania zaś nie zyskuje się stosowaniem siły. Nie sposób nakazać go – wymusić. Przyszłość pokaże w jakim stopniu było niemożliwe podjęcie ofensywy sowieckiej, ale już przeszłość ujawniła długotrwałe uporczywe odmawianie lotnisk samolotom amerykańskim oraz współudziału lotnictwa sowieckiego, brak odczucia wielkości dramatu jaki przeżywał wówczas naród polski. Zasłaniano się względami wojskowymi, nie wzięto pod uwagę względów ludzkich. I dlatego też, jak pisała prasa angielska, żołnierze Warszawy –wszystko jedno z jakimi spotkają się wyjaśnieniami, będą „pamiętać tylko jedno: że Polacy umierali na olsach Rosjan nie otrzymawszy żadnej od nich pomocy".

„Wolno bez obawy błędu przepowiedzieć— wyciągał wnioski „Obscrver" — że jeżeli ta metoda będzie nadal stosowana, Polska nie będzie mieć przyjaznych uczuć dla Rosji, Rosja zaś nie będzie bezpieczna, dopóki rzeczywiście nie opanuje całej Polski". Lewicowy ..The New Statesman and Nation" rozszerzał zagadnienie, mówiąc o „poczuciu krzywdy, które podminuje nadzieje na światowe porozumienie i pokój światowy".

The Economist” oceniał powstanie jako krwawy plebiscyt i wzywał Rosję do zmiany dotychczasowej polityki:

„Jest z całą pewnością oczywiste, że te fakty mają jeden morał, i to morał tylko dla Rosjan. Jeżeli rzeczywiście pragną oni istotnego porozumienia z narodem polskim, muszą poddać rozwadze swój stosunek do rządu polskiego. Ale czy ta konkluzja będzie wzięta pod uwagę?

Wybrano drogę odmienną. Dzieła rozbicia Armii Krajowej w zakończonym klęską powstaniu miał dokończyć wyrok moskiewski, stawiając przed obcym trybunałem polskiego wicepremiera, przewodniczącego podziemnego parlamentu, polskich ministrów 1 działaczy.

Ludzie ci, oskarżeni o współpracę z Niemcami przedstawieni jako symbol polskiej reakcji, współdziałali w powzięciu przez Radę Narodową wśród walk powstania historycznej uchwały z dnia 15 sierpnia.

Jednocześnie z walką o Polskę przybierał kształt jasny i określony ideał społeczny przyszłości. Gdy bojowcy wiedzieli, że walczą przede wszystkim o Polskę wolną, parlament Ruchu Podziemnego dodawał: o Polskę sprawiedliwości społecznej, Polskę zjednoczonego narodu.

W rocznicę Cudu nad Wisłą, Rada Jedności Narodowej w Kraju postanawiała, iż w odrodzonym państwie polskim Konstytucja zapewni poszanowanie prawa i sprawne rządy zgodne z wolą ludu, wyrażoną w wyborach, który ordynacja będzie służyła wyraźnemu odzwierciedleniu opinii społeczeństwa. Dalsza uchwała gwarantowała naprawę jednego z głównych zaniedbań dwudziestolecia niepodległości: realizację reformy rolnej — stawiając zasadę indywidualnej własności ziemi, nie przekraczającej 50 ha. W przemyśle przewidywano upaństwowienie jego kluczowych gałęzi i współudział pracowników w kontroli produkcji. Na państwo owa karta praw obywatela nakładała obowiązek zapewnienia wszystkim pracy, dokonania sprawiedliwego rozdziału dochodu społecznego 1 upowszechnienia oświaty.

Jak Powstanie Warszawskie było koroną pięcioletniej działalności Ruchu Podziemnego i ujawnieniem jego sił, powzięte podczas powstania uchwały Rady Jedności Narodowej stanowiły krystalizację rewolucyjnego prądu, jaki przenikał społeczeństwo w okupowanym Kraju.

Klasy zresztą znikły pod obiema okupacjami. czy też uprościły się do dwóch: tych ludzi których niszczył okupant i tych, którzy usiłowali zarobić na podrzędnych formach współdziałania z najeźdźcą. Wyrównanie różnic majątkowych przez sprowadzenie wszystkich do jednego poziomu biedy, zerwanie dziedzicznych związków, upadek nielicznych polskich wielkich fortun — wszystko to przygotowało społeczeństwo do daleko idącej reformy, do przyjęcia zasady równego startu i zasady pracy jako źródło zarobku. W miastach, które leżą w gruzach, gdzie przepadły zasoby gospodarcze poszczególnych obywateli, każdy zdaje sobie sprawę, że tylko zbiorowy wysiłek zdoła dom odbudować i że było by sprzeczne z etyką chrześcijańską, gdyby owa wspólna praca stała się kiedyś źródłem przywileju i korzyści jednostki.

Tym tendencjom, które można by nazwać — w najlepszym sensie tego słowa — reformatorskimi, towarzyszyła w Ruchu Podziemnym pełna świadomość, że mogą one przynieść poprawę bytu tylko w atmosferze wolności politycznej i kontroli społeczeństwa nad rządem. To zaś jest osiągalne tylko i wyłącznie w niepodległym państwie polskim. W każdych innych warunkach oczekiwana reforma społeczna staje się narzędziem wywłaszczenia, zubożenia i osłabienia zasobów kraju przez okupanta.

Gdy na nowoczesne dzieje społeczeństwa polskiego spojrzeć poprzez kościuszkowską insurekcję, powstanie listopadowe, powstanie styczniowe, rok 1920, wrzesień roku 1939, Warszawę roku 1944 — widać, jak naród krzepnie i rozrasta się w głąb, jak rozszerza się koło odpowiedzialnych za jego losy obywateli.

Przed krakowskimi Sukiennicami Kościuszko przysięgał narodowi walkę do zwycięstwa, a chłopu — lepszą dolę. W racławickiej bitwie Bartosz zdobywa armaty, ale po walce ciż sami kosynierzy ubywają z szeregów, bowiem albo lękają się uporczywych wezwań swych panów do powrotu do pańszczyzny, albo nie są jeszcze zdolni pojąć potrzeby walki poza granicami województwa krakowskiego, — kochają ziemię, którą orzą i zasiewała nie ogarniając jeszcze całości.

Gdy „Żołnierz-tułacz" Żeromskiego wraca do kraju spod polskich znaków Legii Włoskiej, dziedzic żąda skazaniu chłopa na śmierć za ucieczkę z pola. Skazują go i wiodą na ścięcie miejskie łyki — następny stopień w hierarchii polskiej biedy. Od tetmajerowskiego Księdza Piotra, gdy ten jeszcze parał się szablą, ucieka w roku 1931 chłopak-podjezdek, Ucieka od ,,pańskiej wojny której celu i sensu nie rozumie. A widma obdzierające trupa powstańca w „Rozdziobią nas kruki, wrony...", a zmory ,,Turonia”?

Lecz równocześnie w ślad za kosynierami idą listopadowi żołnierze Czwartego Pułku, dzieci warszawskiej ulicy. W roku 1863, gdy jeden chłop okrada trupy żołnierzy Rządu Narodowego, drugi żywi powstańców, karczmarz-źyd prowadzi wywiad na rzecz ukrytej w lasach, partii, a po piwnicznych suterynach niepiśmienne dziewczyny drą swe koszule na szarpie i bandaże. Chłop staje w roku 1920 aa czele rządu, broniącego Polski przed najazdem rosyjskiego komunizmu, chłop, choćby widłami, walczy z Niemcami w roku 1939, pojąwszy na koniec, iż tylko w Polsce, we własnej Polsce, może doczekać się lepszego życia.

Wskutek długotrwałych lat niewoli zabrakło istnienia państwa polskiego w okresie, kiedy najpierw państwo absolutne, a następnie państwo liberalne, spajało poszczególne warstwy i klasy i wychowywało nowoczesne narody. Ów organiczny proces zrastania się, scalania, dla Polski historia zmieniła na gwałtowne stapianie się części w całość w tyglu wojny, w ogniu walki. Powstanie Warszawskie ostatecznie wytworzyło ów kruszec nowoczesnego narodu polskiego. Gdy nas ogarnia żal za spaloną stolicą, gdy mas chwyta rozpacz na widok tych ofiar i gorzkiego rezultatu ich śmierci, pomyślmy. o ile było by nam ciężej bez — Powstania w Warszawie. Gdy znów będziemy kiedyś liczyć daty wolności i niewoli, pamiętajmy, że żołnierze gen. Bora umierali jako ludnie wolni. Że nad ich grobem powiewał biało-czerwony sztandar, a imię ozdabiał pośmiertny krzyż „Virtuti”, nadawany przez własne państwu.

Walczyli oni już nie dla zwycięstwa. Walczyli dla przyszłego pokolenia, by mu zostawić tchnienie wolności — ostatnie tchnienie umierających w Warszawie. I mieli tego świadomość. „Niechaj to wszystko — mówi testament powstania — przypieczętuje wewnętrzne zrośnięcie się i siłę naszego narodu, prawdziwe zjednoczenie naszego życia politycznego — niechaj to złączy nas w przyszłości".

Niech się tak stanie. Niechaj nas złączy w przyszłości…

Tylokrotnie hekatombę Warszawy porównywano do greckich Termopil. Jak na Termopilach kładziono napis: „Przechodniu, powiedz Sparcie…” lecz czy poza nami, poza garstką Polaków wolnych, może komukolwiek Przechodzień powiedzieć o prawdzie ? Czy świat zechce jej słuchać, czy temu, który widział i słyszał pozwolą w Polsce mówić? I gdzie istnieje dziś owa Sparta prawa, honoru i wolności, której prawom posłuszny poległ Leonidas?

VI

Wśród wszystkich rozpamiętujących Powstanie Sierpniowe, jest garść tych, co jak najbliższa rodzina dotknięta stratą, mają prawo w tym dniu zasłonić twarz żałobą, by ukryć swą boleść przed okiem ludzi dalszych, lub mniej czułych. To Warszawiacy. Dla nich ruina Warszawy jest ciosem nie tylko w Polskę i los ojczysty, jest ciosem we własne serce.

Rodziliśmy się w owej Warszawie Prusa, Sienkiewicza, Gomulickiego, Or-Ota, razem z nią rosnąc, razem z nią, otrząsającą się z żółtej brzydoty rosyjskiego tynku , poznając piękno i urodę życia. Oto wracał przed białą kolumnadę Saskiego Pałacu pomnik księcia Józefa, — wieniec ogrodów, jak wianek głowę Oblubienicy, obejmował radosne, niepodległe miasto. Odzyskiwały swój polor i blask stanisławowskie pałace, gołębie wzlatywały nad kolorowymi domami Starego Miasta. Słońce zachodziło w dymach fabryk, w pióropuszu pary z pociągów, znikających pod ziemią.

O, miasto nasze! Znamy nie tylko Twój wdzięczny kształt. Twe lekkomyślne wesołe ulice, znamy nawet Twe kamienie i Twoje drzewa. Nie może być pełni naszego życia tam, gdzie Ciebie nie ma! Tam, gdzie nie można siąść nad rzeką i patrzeć na leniwe flisacze tratwy, gdzie nie można błądzić nad stawami łazienkowskiego parku, zanurzać się w spokojny cień starych ulic, pytającym wzrokiem patrzeć w okna Belwederu, przed warszawską Operą słuchać chopinowskiego marsza, którym z balkonu gmachu miasto żegnało wielkich w narodzie.

Pogrzeb Żeromskiego, Reymonta, Prezydenta Narutowicza, Słowackiego, pogrzeb Pierwszego Marszałka Polski, za którym szły wszystkie sztandary armii. Zaiste, przez to miasto biegła wzniosła i tragiczna arteria Niepodległości, znająca i 3-majowe pochody 1 trumnę Narutowicza, defilady i śmierć młodych Podchorążych, przejazdy ukochanych szwoleżerów, otaczających milczącą, mroczną postać, i korowody uroczyste wszystkich pamiątek narodowych. W owej alei wysadzanej drzewami, na owym szlaku pałaców książąt i pałaców nauki, na drodze od Belwederu do Zamku toczyło się życie 20 lat Rzeczpospolitej.

Goethe nazwał architekturę „zamrożoną muzyką". Czy pamiętacie menuet Łazienek, wdzięczną harmonię baroku Kościoła P. Wizytek, strzelisty hymn Katedry, pieśń Bogurodzicy zaklętą w surową wieżę Kościoła Panny Marii na N. Mieście, prostą, surową symfonię bazaltu Ministerstwa Komunikacji? Pamiętajcie! — gdyż tych kształtów, tej pieśni — już nie ma. Gdy bowiem Grottger rysował wizję Warszawy, z poza osypanego gruzem Placu Zamkowego, widział Kolumnę Zygmunta. Dziś nie ma nawet i tej Kolumny, której nic dosięgły bomby wrześniowe. Już nie siędą na niej lecące do ojczyzny Słowackiego podróżne żurawie...

Ale gdy kurz i gruz okrywa ruiny Warszawy, w tej architekturze walki i zniszczenia, w murach spalonych i nagich, w sterczącej samotnie Kolumnie, zamknięta jest nieśmiertelna muzyka boju i dumy, nieśmiertelna pieśń burzy. Oto szkielet Zamku, oto św. Jan zdruzgotany, a oto dom, zwyczajny dom, tak dobrze znany Warszawiakom — Zakład Głuchoniemych i Ociemniałych na Placu Trzech Krzyży. To tutaj kalecy, nieczuli na łoskot walących się gmachów, nie widzący światłości pożaru, bronili się do ostatku, czyniąc najwyższy użytek ze swego nieszczęśliwego życia. To tutaj...—można by tak co krok wskazywać na zawarty w rozsypanej cegle i potrzaskanym kamieniu pomnik wielkości, aż przerażającej swą mocą.

W dzień rocznicy tych, którzy musieli umrzeć, my, którzy nie zawsze umiemy żyć, spójrzmy w oczodoły Warszawy, wytrzymaj my Jej spojrzenie, albowiem —

„Powiadam wam — jest jedno na wszystko zaklęcie,
I jedna nieprzebyta jest przed nami kolej,
Czy to kogo upaja, czy to kogo boli:
Z żelaza muszą powstać Polacy, – z żelaza”.

Zdzisław Broncel

* * *

MARIAN HEMAR

Akademia Warszawska

Nie odwrócą się lata, nic odstaną groby,
Nie wrócisz ludzi żywych z próchna i popiołów.
O co wolno się modlić na gruzach kościołów?
Ach, już tylko o nasze prawo do żałoby.

Kiedy na nas się łamie, jak na fal łamaczu,
Pochód dziesięciu wieków, Boże wielki, o co
Pozwolisz nam się modlić przed ostatnią nocą?
Już tylko o to jedno — o prawo do płaczu,

* * * 

Cóżeśmy rozumieli z tamtej emigracji?
I kto z nas się domyślał, jaka była cena
Mickiewiczowskich wierszy i etiud Chopina,
I listów, które pisał da matki Mochnacki?

A owe długie, nocne rozmowy rodaków,
Szeptane na ubogich poddaszach paryskich. —
O czymże były? O kim? — O nas. O nas wszystkich,
O naszym pokoleniu szczęśliwych Polaków.

To myśmy mieli drzewem rosnąć na ich grobie,
Korzeniami z tej mierzwy ich serc, ich poezji,
Ich klęski, ich obłędu mesjańskiej herezji —
Drzewem w niebo wolności. Popatrzmy po sobie —

To my? My z ich marzenia? Mściciele z ich kości?
My — drugi brzeg nadziei za przepaścią głuchą —
W aniołów przerobieni — pamiętasz? — Ich skruchą
Już zbawieni od grzechów, obmyci z podłości — —

To w nas miało się ziścić, za czym oni marli
Z tęsknoty donkichockiej, nędzarze, wygnance,
Jak kamienic przez Boga rzucane na szańce —
Ale się nie godzili, ale nie wyparli,

By w nas mogło się ziścić, a oto się ziszcza,
A oto nad Warszawy trupem panichido.
Bez krzyku Słowackiego, bez skargi Norwida.
I straszniej, niż mogiły, i gorzej, niż zgliszcza.

* * * 

Ci, którzy po nas przyjdą — jakim cudem pojmą.
Jak odgadną tę klęski naszej tajemnicę —
Że była poza mapą bitew, poza wojną,
Poza wojskiem i wodzem, i nie w polityce,

Ale tam była, gdzie się na sąd stawia boski.
Na rozprawę ostatnią — krwawy cień pieniacza.
Który jeszcze za grobem Bogu nie przebacza
I wadzi się — bezgłowy Samuel Zborowski -

Już nie o tę czerwoność Polski, albo białość.
O władzę nad duszami, lub o słup graniczny.
Ale prowadzi z Bogiem spór lucyferyczny,
O wielkość, albo podłość — o wzniosłość, lub małość.

* * * 

Chmury wieją nad ziemią jak chorągwie czarne.
O co wolno się modlić po przegranej bitwie?
By znowu — klęska — nie poszła na marne.
Ale żal, zamiast pomóc, przeszkadza w modlitwie,

Zanim spłoniesz na stosie, o warszawska chwało,
Zawiążą twoje usta, ręce będą pętać.
Przyjaciele — to wszystko co nam pozostało –
Żałować. Płakać? – Płakać. Pamiętać? — Pamiętać.

 

TADEUSZ SOWICKI

MODLITWA DZIECI

„Aniele Stróżu, Boży mój” —
gdy serce strachu rozsadza dynamit,
„Ty zawsze przy mnie stój”
Z pokrwawionymi skrzydłami.

„Rano, wieczór, we dnie, w nocy” —
odwołuj alarm hieny, syreny,
„Bądź mi zawsze do pomocy”
jeśli tej nocy nie przeżyjemy
w Rosji, Indiach, Warszawie, Anglii —
pozwól nam przed tym o szarych kotach
posłuchać kołysanki.

Ty przecież nad strumieniem mroki
rozświetlasz gwiazdą na gł0wie, 
wskaż drogę siostrom moim dalekim :
ulica Cedrowa w Pruszkowie.

Braciom moim małym, najmniejszym
drżącym przed szczurem piszczącym w schronie,
nie mów, że bomby świst jest ostrzejszy,
podaj im dłonie.

Jeżeli słońca nie doczekamy
w snach swoich widząc dziecinnych
żołnierską i trupią twarz,
niech tej modlitwy nie kończy Amen —
Aniele, Stróżu nasz.

Pod krwawym skrzydłem, które nas chroni,
w noce rosyjskie, w noce indyjskie,
w noce angielskie, w noce warszawskie,
samotne i czekające — prosimy
o Zawieszenie Broni.

 

 


cool     cool    cool     cool    cool

22 lipca

Nie tylko człowiek ma być Boży, nie tylko rodzina ma być Boża; Boży ma być także naród.

Stefan Kardynał Wyszyński – pierwsza kromka chleba

Kalendarz DIAK AW

Październik 2024
N P W Ś C Pt S
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31

Nowenna pompejańska

BEATYFIKACJA33

Za naszą Ojczyznę!

Iskra Bożego Miłosierdzia

Konferencje biblijne

FOTOGALERIE
Odsłon artykułów:
2345421

Odwiedza nas 392 gości oraz 0 użytkowników.

Ewangelia na co dzień

Tylko Maryja może uratować świat

Instytut Prymasowski KSW