POWSTANIE WARSZAWSKIE

W DRODZE – Jerozolima, 16 sierpnia 1945 r.  

 

 

NIE czas jeszcze na pisanie historii Powstania Warszawskiego, Nie prędko otworzę się tajne archiwa, aby dać odpowiedź choćby na pytanie dlaczego dobrze rozwijająca się ofensywa sowiecka na Warszawę zatrzymała się nagle w chwili, gdy wojska powstańcze gen. Bora-Komorowskiego opanowały już większą część stolicy i były zdolne do dalszych działań zaczepnych. Nie dziś i nie jutro przemówią d, co byliby w stanie wiele tajemnic wyjaśnić, ale mówi^ jeszcze nie mogą, Przyszły historyk niejedną trudność będzie musiał pokonać, aby dotrzeć do całkowitej prawdy o tym wielkim czynie zbiorowego heroizmu, któremu na imię POWSTANIE WARSZAWSKIE.

Jednak prawda o Powstaniu wyłania się powoli z zasłon dymnych rozsnuwanych przez wrogą Polsce propagandę i lśnić zaczyna jak kryształ najwyższej próby.

Poniższe zestawienie faktów, oparte głównie na codziennych komunikatach gen. Bora, uzupełnionych niektórymi późniejszymi publikacjami, ma na celu jedynie uporządkowanie najważniejszych wydarzeń, których wymowa sama odpowie na trzy zasadnicze pytania:

Czy Powstanie wybuchło w czasie właściwym ?

Czy miało odpowiednie kierownictwo i dostateczne możliwości początkowe, by w sposób istotny ułatwić armii czerwonej przełamanie oporu niemieckiego i zajęcie Warszawy?

Czy brak pomocy z zewnątrz zdecydował o upadku powstania?

* * *

11 lipiec 1944 r.  Ówczesny premier Rządu Polskiego, St. Mikołajczyk, ujawnia w Londynie, że Polska Armia Krajowa, pozostająca pod rozkazami rządu i Naczelnego Dowództwa Polskich Sił Zbrojnych współpracuje ściśle z armią czerwoną, która w zwycięskiej ofensywie wkroczyła na ziemie Rzeczypospolitej. Silne oddziały A.K. walczą w rejonie Wilna, Nowogródka i Białegostoku, w kwietniu walczyły na Wołyniu. Dowódcy A.K. otrzymali rozkazy oznaczone kryptonimem „Burza", oznaczającym jawną walkę na wielką skalę. „Niemcy odczują operacje wojskowe Polskiej A.K. — kończy Mikołajczyk — „Burza” dopomoże do wypędzenia Niemców z polskiego terytorium i, mam nadzieję, przyczyni się do osiągnięcia porozumienia polsko-sowieckiego".

Przez szereg miesięcy poprzedzających Powstanie Warszawskie radiostacje moskiewskie rozbrzmiewają wezwaniami do Polaków, aby chwytali za broń i atakowali tyły cofających się niemieckich armii. Apele mnożą się z każdym dniem postępującej ofensywy marsz. Rokossowskiego na Warszawę. 23 lipca radio Związku Patriotów Polskich w Moskwie ogłasza odezwę świeżo utworzonego przez Rosję Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Apel „Do broni!" powtarza ta rozgłośnia moskiewska 24 i 25 lipca. Dnia następnego główna radiostacja rosyjska ogłasza, że armia czerwona jest już nad Wisłą i rozpoczyna zwycięski marsz na Warszawę. „Tymczasem „samozwańczy rząd londyński" — mówi speaker rosyjski — hamuje akcję zbrojną Polaków, działając w ten sposób na korzyść Hitlera". Dzień po dniu powtarza Moskwa wezwania do zbrojnej akcji — kierowane już bezpośrednio do robotników Warszawy, Łodzi, Zagłębia Dąbrowskiego.

Te słowa przenikają do trwających w gniewnej gotowości żołnierzy Armii Krajowej i do zmaltretowanej pięcioletnią okupacją, żądnej zemsty ludności stolicy. Nie budzą entuzjazmu dla wątpliwego sprzymierzeńca, ale niosą nadzieję współpracy z wrogiem wspólnego wroga. Ukryty w fabryce mebli Kamlera na Woli sztab gen. Bora pracuje w najwyższym napięciu.

Generał Bor już dawno otrzymał od rządu polskiego instrukcje „Burzy”. Ma sam wybrać moment Powstania. Gen. Bor jeszcze się waha. Wysłał paru łączników do marsz. Rokossowskiego, już nawiązał kontakt z przebywającym w mieście kpt. sowieckim Kaługinem. Łącznicy nie powrócili zza Wisły, kpt. Kaługin nie ma żadnych pełnomocnictw od swych władz przełożonych. Delegat Rządu, wicepremier Jankowski, przedstawiciele Rady Jedności Narodowej, delegaci stronnictw naglą do wydania rozkazu rozpoczęcia akcji. Sytuacja jest poważna: niemieckie plakaty rozlepione na murach zapowiadają brankę 100.000, mężczyzn i kobiet na roboty do Niemiec, ludność już od paru dni zaalarmowana polskimi afiszami i napisami „Dzień zbliża się!”, ulotki wzywające do walki krążą wśród robotników; oddziały A.K. już częściowo zmobilizowane — nadchodzą meldunki o wykrywaniu przez nieprzyjaciela niektórych koncentracji; inne raporty mówią o przygotowywanej ewakuacji Niemców na wielką skalę. Gen. Bor rozważa elementy czysto wojskowe. Powie później w wywiadzie udzielonym pismu „Parada” (Nr. 13 z dn. 17.VI.45) :

„Bitwy żądał cały naród, domagały się jej stronnictwa polityczne. Gdybym nie dal hasła rozpoczęcia, powstanie wybuchłoby samorzutnie 1 przerodziłoby się w szereg nieskoordynowanych dzikich akcji zbrojnych, niemożliwych do opanowania i nie mających żadnych realnych szans sukcesu. Data wybuchu została narzucona przez wypadki. Nie można jej było opóźnić nawet o parę dni z powodów czysto wojskowych. Mogliśmy rozpocząć jedynie wówczas, gdy front przebiegał poza Warszawą. Gdyby stolica znalazła się na samej linii frontu niemiecko-sowieckiego, o wybuchu powstania nie było by co marzyć, gdyż mielibyśmy wtedy w Warszawie dziesiątki tysięcy niemieckich żołnierzy, czołgi i artylerię w wielkiej sile. Rozpoczęliśmy w chwili, gdy linia frontu zbliżyła się do Warszawy na bardzo niewielką odległość. Byliśmy pewni, że wojska rosyjskie wejdą do miasta po pięciu, sześciu dniach. Nie tylko zresztą my tak kalkulowaliśmy. 9 sierpnia 1944 r. Stalin oświadczył premierowi Mikołajczykowi, że podług sowieckich obliczeń armia czerwona miała zająć Warszawę 6 sierpnia. Obliczenia nasze zgadzały się więc ze sobą niemal zupełnie".

Pada rozkaz. Termin wybuchu Powstania zostaje wyznaczony na godz. 5 pp. dn. 1 sierpnia. Zaczyna się epopeja 63 dni Warszawy. Dni walki, śmierci, głodu — ale zarazem dni wolności i szczęścia, które pojąć może ten tylko, kto choćby rok żył w niemieckiej niewoli. Warszawa walczy: tętni suchymi seriami kaemów, wybuchami bomb 1 granatów, eksplozjami butelek z benzyny rzucanych na czołgi i słowami pieśni, co najgłębiej, najprościej i najdumniej zaklęła w sobie ducha Powstania:

Tu na mogile leżą czapki na bakier,
Tu u nas nikt nie płacze w walczącej warszawie...
...A wy tam wciąż śpiewacie, że z kurzem krwi bratniej
I że „z dymem pożarów” niszczeje Warszawa.

A my tu nagą piersią na strzały armatnie,
Z uśmiechem na wasz podziw i na wasze brawa.
Czemu w dalekich stronach śpiewacie w Londynie,
Gdy tu wreszcie nadeszło wyglądane święto ?

Tu małe dzieci wałczą, krew radośnie płynie,
U boku swoich chłopców walczą tu dziewczęta.
Tu bije serce Polski. Tu mówi Warszawa.

Niech pogrzebowe pieśni znikają z audycji —
— Nam ducha starczy dla nas. I starczy go dla was.
Oklasków też nie trzeba: trzeba amunicji.

Walcząca Warszawa oddycha wolnością. Na domach pojawiają się białoczerwone flagi, na bramach orły polskie; ulice pokrywają się barykadami. Otoczone koszary niemieckie zamieniają się w odosobnione punkty oporu nieprzyjaciela lub wpadają w ręce Polaków; głośniki uliczne nadają po niemiecku fałszywe instrukcje dla oddziałów okupacyjnych, wprowadzając zamieszanie w szeregach wroga.

W ciągu pierwszych dni Powstanie czyni poważne postępy mimo braku pomocy z zewnątrz i mimo słabego uzbrojenia. W ciągu pierwszych 24 godzin Armia Krajowa opanowuje całe centrum miasta, z wyjątkiem Alei Sikorskiego (dawna Jerozolimska), kontrolowanej jednak z dwu stron przez Polaków, Mokotów, Sielce, Sadybę i Ochotę. Elektrownia, gazownia i filtry są w rękach powstańców. Drugiego dnia Polacy zdobywają Pocztę Główną, Stare Miasto, trzeciego Niemcy zostają wyparci z umocnień w Ogrodzie Saskim, z Belwederu i Żoliborza. W rękach powstańców jest dworzec Wschodni i Wileński, o mosty na Wiśle i Dworzec Główny toczą się ciężkie walki ze zmiennym szczęściem. W każdym razie dwie główne arterie, przez które szły posiłki niemieckie na Pragę — most Kierbedzia i Poniatowskiego — są praktycznie nieużyteczne dla nieprzyjaciela.

Niemcy palą domy położone przy al. Sikorskiego, aby zorganizować obronę tego szlaku komunikacyjnego i uniemożliwić komunikację pomiędzy południowymi i północnymi grupami powstańców. W depeszy z dnia 3 sierpnia gen. Bor donosi o niesłychanych okrucieństwach, popełnianych na wziętych do niewoli żołnierzach A.K., a zwłaszcza na ludności cywilnej, którą Niemcy masowo mordują, przywiązują do czołgów atakujących pozycje polskie lub pędzą przed oddziałami szturmującymi, aby uniemożliwić ich ostrzeliwanie. Komendant Powstania domaga się od Aliantów ogłoszenia tych faktów i zagrożenia represaliami oraz uznania Armii Krajowej, zmuszonej często walczyć bez mundurów, a tylko z opaskami na rękawach, za armię kombatancką. Długo będzie Warszawa czekać na ten akt prawny, z którego dobrodziejstwa korzystało już od dawna francuskie Maquis. Dopiero dnia 29 sierpnia następuje brytyjsko-amerykańska deklaracja w tej sprawie.

Mimo tych wszystkich trudności, mimo braku amunicji oraz broni przeciwpancernej, której żąda gen. Bor w każdej niemal depeszy. — Powstanie ciągle trwa w ofensywie. Po tygodniu walk gen. Bor może donieść do Londynu, że 40% obszaru stolicy znajduje się w rękach powstańców.

W tym samym czasie Moskwa nadaje ostrą napaść na polską Armię Krajową, a 6 sierpnia gen. Bor zmuszony jest depeszować do Londynu: „Atak sowiecki na wschodnie przedmieścia Warszawy osłabł na sile i nie wpływa na sytuację wojskową w mieście”.

Stwierdzam uroczyście — głosi dalej depesza — że Warszawa nie otrzymuje w swej walce pomocy od Aliantów tak jak Polska nie otrzymała jej w r. 1939. Nasze przymierze z W. Brytania spowodowało jedynie udzielenie jej przez nas pomocy w r. 1940 w odparciu ataku na Wyspy Brytyjskie, w walkach w Norwegii, Afryce, we Włoszech i na froncie zachodnim, Żądamy, abyście podali to Brytyjczykom w oficjalnym demarche. To powinno pozostać jako dokument. My nie prosimy o broń — my żądamy nadesłania jej natychmiast”.

Mimo ciężkich walk życie cywilne ludności w dzielnicach zajętych przez Polaków zostaje ujęte w sprężyste ramy organizacyjne. Ujawnia się Krajowa Rada Ministrów, Rada Jedności Narodowej obraduje i podejmuje uchwały, ukazuje się Dziennik Ustaw, ogłaszający dekrety, powołujące do życia władzo cywilne, i inne rozporządzenia. Służba bezpieczeństwa reguluje ruch, wydaje przepustki na przejście przez barykady. W każdym domu władzę lokalną obejmuje komendant, dbający o rozdział żywności, organizujący służbę przeciwpożarową i obronę przeciwlotniczą. Na ulicach pojawiają się pisma, dotąd kolportowane potajemnie. Niektóre z nich, jak .„Rzeczypospolita Polaka”, drukują nawet zdjęcia z walk ulicznych. Polskie Radio Warszawa na Mokotowie uruchamia rozgłośnię, wykorzystuje stare głośniki uliczne i ustawia nowe. Setki szpitali potowych i punktów opatrunkowych rozpoczynają pracę.

Mali chłopcy i dziewczęta roznoszą pocztę, rozkazy, instrukcje.

Harcerska Poczta Polowa – Zawiszacy – listonoszki

W piwnicach odbywają się nabożeństwa, księża udzielają ślubów, niezwykle dotąd utrudnionych lub wprost niemożliwych pod okupacją. Elna Gisted, śpiewaczka, opowie później, w Szwecji, zdumiewającą nowinę: 9 sierpnia oderwawszy się na czas krótki od swych obowiązków sanitariuszki, biegnie na koncert do Konserwatorium, by słuchać polskich artystów: Wasiela, Lubieńskiej i nowej gwiazdy — podziemnej gwiazdy Warszawy — uczennicy Didura, Kalmy.


    

Matka Boska Patronka AK (obraz Ireny Pokrzywnickiej, powielany wraz z modlitwą

Królowo Korony Polskiej, Najświętsza Panno, Matko Boża, umiłowana i uczczona w swojej Jasnogórskiej świątyni, gdzie od wieków jesteś szafarką łask, kornie Cię błagamy, jak udzielałaś pomocy ojcom Naszym, tak obecnie na pomoc przychodź, o ukochana zawsze Królowo Korony Polskiej. Amen.

w tysiącach obrazków, powstał po dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – 15 sierpnia 1944 r. ).

Jeden z kapelanów Powstania – ks. Tadeusz Burzyński.


Inny uczestnik Powstania, po przybyciu do Szwecji w takich słowach wyda świadectwo organizacji wojskowej i cywilnej na Mokotowie :

„Na południe od ul. Ursynowskiej znajdowały się umocnione pozycje polskie. Łącznie z parkiem Im. gen. Dreszera aż do pola wyścigowego na Służewcu otoczona one były murami i barykadami, tworząc prostokąt długości 3 kilometrów a szerokości 1 kilometra W fortyfikacjach tych panowała organizacja niemal doskonała w zakresie zaopatrywania w żywność i służby sanitarnej. Każdy dom posiadał swego komendanta. Bataliony chłopów, które przybywały z zewnątrz z pomocą, przywoziły żywność. Dowódcą polskich sil zbrojnych był pułk. Siciński”.

O tych chłopach z prowincji mówi ze złością speaker rozgłośni moskiewskiej w dniu 17 sierpnia :

„Mało jest gen. Borowi ofiar mieszkańców stolicy. Bor wezwał oddziały polskie z prowincji, by przyszły mu na pomoc. Bor żąda nowych ofiar od Polaków, żąda nowych setek tysięcy ofiar, jakby mu było mało tej śmierci, która w tej chwili szaleje na ulicach Warszawy”.

Nawet w bardzo „realistycznej" atmosferze spodlałego świata dziwnie brzmią te słowa — rzucone przez radio moskiewskie po wielodniowym, czarnym black-out’cie milczenia o Powstaniu — jeśli zestawić je z gorącymi apelami Moskwy o natychmiastową akcję zbrojną Warszawy. Do kogóż, jeśli nie do Polaków, jeśli nie do podległych sobie oddziałów A.K. z prowincji miał wołać gen. Bor o ratunek, skoro nie otrzymał pomocy od Rosjan, choć żądał jej nawet sowiecki oficer, kpt. Kaługin, w depeszy nadanej w Warszawie dn. 5.VIII via Londyn do Moskwy:

„Moskwa, Marszalek Towarzysz Stalin. Jestem w osobistym kontakcie z Komendantem Garnizonu Warszawskiego. który prowadzi bohaterska narodową walkę partyzancką przeciwko hitlerowskim bandytom. Po osobistym zapoznaniu się z ogólną sytuacją wojskową, doszedłem do przekonania, że mimo bohaterskiej armii i całej ludności Warszawy, istnieją potrzeby, których zaspokojenie pozwoli na przyspieszenie zwycięstwa nad wspólnym wrogiem (następuje wyliczenie broni i amunicji). Niemieckie lotnictwo niszczy miasto i zabija ludność cywilną. Bohaterska ludność Warszawy ufa, te w ciągu kilku godzin udzielicie jej pomocy. Dopomóżcie mi w nawiązania kontaktu z gen. Rokossowskim”.

Moskwa potwierdziła odbiór tej depeszy, przesłanej przez Anglików, ale odpowiedź na nią nigdy nie nadeszła. Nie nadeszła również żadna odpowiedź na depeszę gen. Bora do marsz Rokossowskiego, nadaną 8 sierpnia:

„Od 1 sierpnia 1944 r. walczę z Niemcami w Warszawie z pomocą całej ludności i wszystkich organizacji wojskowych, zjednoczonych w Armii Krajowej, jak również przy udziale organizacji Milicji Robotniczej, Milicji Ludowej, polskiej Armii Ludowej i innych, które dołączyły do nas w czasie walki. Staczamy ciężkie bitwy. Niemcy dla zabezpieczenia sobie kanałów miejskich palą miasto i wypędzają ludność. Obecnie odpieramy jeszcze napór wielkich sił broni pancernej i piechoty. Odczuwamy jednak brak amunicji i ciężkiej broni, szybka pomoc ze strony waszych armii jest konieczna (następuje wyliczenie zapotrzebowania)” .

Tę depeszę nadaje gen. Bor już z nowego mp. Dowództwa — na Starym Mieście w budynku szkolnym, gdyż po 7 dniach walk linie bojowe tak zbliżyły się do fabryki Kamlera na Woli, że dłuższe przebywanie tam sztabu Powstania stało się niemożliwie. Łączność z dowódcami poszczególnych ośrodków Powstania utrzymuje Bor wyłącznie za pośrednictwem radia i kurierek, których bohaterskiemu oddaniu poświęci później serdeczne słowa w jednym ze swych wywiadów. Pod gradem kul lub cuchnącymi kanałami przedostają się one co dzień do dowódców poszczególnych dywizji Warszawskiego Korpusu.

Na Żoliborzu walczy 8 D.P. pod dowództwem pułk. Niedzielskiego („Żywiciel"), na Mokotowie 10 D.P, pod dow. pułk. Robickiego („Karol"), a w centrum i na Starym Mieście 28 D.P. pod pułk. Edwardem Pfeiferem („Radwan"). Całością Korpusu w chwili wybuchu Powstania dowodził gen. Antoni Chruściel („Monter”).

Tym słabo uzbrojonym silom przeciwstawiają Niemcy dwie dywizje pancerne (w tym dywizja im. Hermana Georinga), dwie dywizje S.S. — „Totenkopf" i Wikingów — i jedną dywizję piechoty, aby potem wzmacniać je coraz nowymi posiłkami — jak wybity niemal do nogi przez powstańców tzw. „batalion nowicjuszów", złożony z kryminalistów i niemieckich więźniów zwolnionych z obozów koncentracyjnych lub pułk kozaków – własowowców Kamińskiego.

Widząc, że Polacy są ciągle w ofensywie, że niszczą masowo czołgi (w ciągu 63 dni Powstania unieszkodliwiono ich ponad 250, a zdobyto 25), a zdobyczne kierują natychmiast przeciwko nim, Niemcy rozpoczynają gwałtowne bombardowanie z samolotów; 6 sierpnia uruchamiają ciężkie sprzężone moździerze — nazwane przez Polaków „krowami", szczególnie groźne w walkach ulicznych, artylerię, miotacze płomieni; 10 sierpnia weszły do walki pociągi pancerne pomiędzy dworcem Gdańskim a Zachodnim, 13 sierpnia sprowadzają Niemcy łodzie wojenne, z których ostrzeliwują z Wisły Stare Miasto i Żoliborz. Jak podaje kpt Nowak, do burzenia miasta i zwalczania umocnień użyto nawet najcięższych dział niemieckich, które służyły do zdobywania Sewastopolu. Wielkie czołgi bez obsługi, kierowane radiem, burzą domy i barykady, do używanych początkowo tanków „Tiger" przybywają od 29.VIII olbrzymie „Goliaty”.

Dzień 6 sierpnia jest pierwszym dniem krytycznym Warszawskiego Powstania. Milknie huk dział rosyjskich od strony Pragi, znikają sowieckie samoloty. Luftwaffe i ciężkie bronie niemieckie rozpoczynają dzieło zniszczenia. 10 sierpnia wicepremier Jankowski donosi o odcięciu Pragi, tegoż dnia Niemcy stawiają pierwsze ultimatum, żądając kapitulacji, i wzywają ludność cywilną do opuszczenia miasta.

W dzielnicach opanowanych przez Niemców zaczyna się straszna gehenna starców, kobiet i dzieci. Gdy milkną na chwilę działa, gdy nocą urywa się warkot silników samolotowych i piekielny huk bomb rzucanych bezkarnie z najniższego pułapu, składanych niemal jak jajka — by użyć makabrycznego porównania jednego z uczestników — w piwnicach domów zjawiają się oddziały gestapowców i siepacze ze specjalnych formacji bezpieczeństwa „Sicherheitspolizei”, i wśród płomieni i dymów palonych domów pędzą cywilną ludność na zachód — w nieznany los.

Dopiero 21 sierpnia Warszawa dowie się, tym losem jest pozbawiona wszelkich budynków i urządzeń, na prędce otoczona kolczastym drutem przestrzeń pod Pruszkowem: głód, pragnienie, wszy i choroby, mordercze strzały, kolby, żołdackie buty 1 dłonie oprawców, zaciskające się na gardłach najbliższych sercom żołnierzy, którzy wciąż walczą na barykadach Stolicy.

Pierwszym dziesięciu dniom Warszawskiego Powstania towarzyszy jakaś złowieszcza zmowa milczenia: Warszawa tonie nie tylko w dymach i kurzu walących się domów — Warszawa zda się znikła ze świadomości światowej opinii, zapadła się w „nowym milczenia piekle”. Żądana przez Polaków pomoc nie nadchodzi. Milczą uparcie radiostacje rosyjskie, niewiele mówią alianckie. Wieść o Powstaniu pojawia się w gazetach angielskich i amerykańskich małymi czcionkami pod komunikatami o zwycięstwach sowieckich.

Rząd Polski i Wódz Naczelny, gen. K. Sosnkowski, czynią wszystko, co w ludzkiej mocy, by zapewnić pomoc aliantów dla walczącej Stolicy. Za kulisami toczę się pertraktacje o bazy lotnicze sowieckie, których zażądali Amerykanie, by uzyskać możliwość dostarczenia zaopatrzenia Warszawie. 28 sierpnia prasa brytyjska donosi o odmowie tych baz. Dopiero w drugiej połowie września, gdy Powstanie zacznie wygasać, aliant rosyjski udzieli wreszcie swej zgody, umożliwiając wielka wyprawę lotnictwa amerykańskiego z dnia 18 września. W pierwszej fazie Powstania władze wojskowe rosyjskie stoją na stanowisku, że ze względów technicznych dostarczanie Polakom w Warszawie zaopatrzeniu z powietrza jest niecelowe.

Około 9 sierpnia, w czasie konferencji moskiewskiej, gen. Rola-Żymierski oświadcza premierowi Mikołajczykowi, że zrzuty dla powstańców są „wojskową niemożliwością" — aby w dniu 1.X w wywiadzie dla korespondentów zagranicznych w Moskwie z tą samą pewnością siebie twierdzić, że jedyną skuteczną pomocą dla Warszawy było zaopatrzenie, dostarczone jej przez sowieckich lotników (audycja wieczorna Moskwy z 1.X w języku polskim).

Ten sam Żymierski ogłasza w dniu 22 sierpnia przez rozgłośnię Z.P.P w Moskwie demonstracyjny rozkaz do podległych sobie wojsk polskich, nakazujący szturm na Warszawę, by równo w miesiąc później, już po zajęciu przez Rosjan Pragi, pchnąć na wyspy wiślane i na lewy brzeg rzeki parę kompanii piechoty, o których Osóbka-Morawski powie 1.X: „posłaliśmy oddziały polskie na Czerniaków przez Wisłę, ale musieliśmy je wycofać” (radio moskiewskie z 1.X_44). O tych samych polskich oddziałach wspomni potem w Londynie kpt. Nowak; „Przydatność ich była niewielka. Żołnierze i niżsi oficerowie byli Polakami, wszyscy oficerowie starsi Rosjanami”.

W czasie, gdy sumienie świata zaczyna się budzić i wielkie tytuły gazet brytyjskich i amerykańskich wołają już o pomoc dla walczącej Warszawy, tam pancerna pięść najeźdźcy uderza coraz silniej, lawina bomb i pocisków kruszy domy i punkty oporu, 11 sierpnia Niemcy rozpoczynają koncentryczny atak na Stare Miasto, 13-go padają spalone Stawki. 19-go nieprzyjaciel wdziera się do paru punktów oporu na Starym Mieście. 21-go gen. Bor donosi o utracie remizy tramwajowej na Muranowie.

Poderwana pierwszymi zrzutami broni, dokonanymi w nocy na 13.VIII kosztem wielkich strat przez lotników polskich i brytyjskich z dalekich baz włoskich, do których niestrącone przez Niemców samoloty musiały zaraz powrócić — Armia Krajowa nie daje za wygraną. Zaraz 14 sierpnia silnie kontratakuje nową bronią z centrum miasta, odciążając obrońców Starego Miasta, 17 sierpnia częściowo odzyskuje Stawki, 21 sierpnia utracony przedtem Bank Polski. Powstanie jest ciągle jeszcze groźne dla Niemców. Nie mogąc korzystać z biegnących przez miasto dróg komunikacyjnych na wschód, budują 29 sierpnia z dala od terenu walk mosty pontonowe na Wiśle.

Wrzesień 1944 — to już powolna likwidacja Powstania. To już tylko wzniosła i romantyczna, w najlepszym tego słowa znaczeniu, zbiorowa polska walka o wartości moralne: o prawo do wolności dla następców tych, którzy walczą i giną. Różne istnieją określenia bohaterstwa. Ale jeśli nawet stworzymy najsurowszą, najbardziej wymagającą definicję — jeśli bohaterstwem nazwiemy dobrowolne i bezinteresowne poświęcenie wielkiego dobra osobistego dla dobra ogólnego wyższego rzędu — to rzadko chyba można tę definicję zastosować tak właściwie jak do czynu Powstańców Warszawy z drugiej połowy września 1944 r.

3 września pada Stare Miasto po 32 dniach zaciętych walk. Z tysiąca domów tej pięknej, sięgającej czasów średniowiecza, dzielnicy siedemset zrównanych zostało z ziemią. Gen. Bor ze sztabem opuszcza gmach Ministerstwa Sprawiedliwości, który w chwili przybycia tam dowództwa był pięciopiętrowy, u w czasie ewakuacji, po dziesięciu dniach nieustannego bombardowania, zmalał do jednego piętra. Przez pięć godzin Komendant Powstania i 50 osób sztabu przedziera się kanałami do nowej siedziby dowództwa w gmachu PKO na Świętokrzyskiej — po pierś w cuchnącej cieczy i mazi, walcząc z wartkim prądem ścieków. Tą samą drogą ewakuuje się około 2000 żołnierzy.

Walczą dalej. Wierzą jeszcze, wzywają pomocy. 11 września przychodzi wieść o wznowieniu rosyjskiej ofensywy i tejże nocy pierwsze sowieckie zrzuty broni, amunicji i żywności, 18 września wielki entuzjazm obrońców i ludności wywołuje liczna wyprawa dzienna amerykańskich bombowców i dokonane przez nią zrzuty. Niestety: za późno, za mało — albo: nie to, co potrzeba, i nie tak, jak potrzeba.

15 września armia czerwona zajmuje Pragę. 24 września przybywa do Warszawy 3 oficerów sowieckiej artylerii, aby kierować ogniem rosyjskim, który dotychczas w wielu wypadkach niszczył punkty oporu powstańców. Samoloty sowieckie przepędzają niemieckie bombowce. Za późno.

Zbliża się ostatni akt Powstania. Już na nic nie można liczyć. Widać bez lornetki zamarłe w bezruchu czołgi sowieckie na Pradze. Zjawia się tam Osóbka-Morawski, by zwołać miejscowy sowiet — tzw. Miejską Radę Narodową. Rola-Żymierski dokonuje inspekcji dywizji im. Kościuszki. Warszawa kona w spalonych domach, w zburzonych bunkrach, wśród gruzów swoich pomników. Szara, a może krwawa, wstęga Wisły dzieli obóz walczący od tych, co czekają.

27 września pada Mokotów, 30 września — Żoliborz. 1 października Osóbka-Morawski ogłasza w Moskwie, że Bor jest zbrodniarzem i będzie sądzony na równi z innymi członkami polskiego rządu.

3 października Polskie Radio Warszawa nada je reportaż o sytuacji Pragi:

„Spójrzmy na Pragę. To męka, śmierć i koszmar ludności polskiej. To piekło, w które wpadła ona za życia. Dziś Praga jest w smutku, a miejsce Polaków zajmują Azjaci. Kobiety boją się wyjść z domów, mężczyźni częściowo wywiezieni do Rosji, inni przekradają się nocami na drugi brzeg Wisły”.

Tegoż dnia, 3 października, dociera do Londynu nadany przez warszawską rozgłośnię ostatni, częściowo wówczas tylko opublikowany rozkaz gen. Bora:

„Walczyliśmy o cele wzniosłe: o wyzwolenie Narodu Polskiego i wszystkich państw dzielących Jego los, o przywrócenie ogólnego porządku w powojennej Europie i ogólnego bezpieczeństwa Jej obywateli, o odrodzenie świata. Nie dane nam było tej walki dokończyć. Ulegliśmy przemocy, ale armie nasze na obczyźnie walczą nadal. Walka o Polskę i Wolność nie kończy się tu, w Warszawie.

Kapitulacja Stolicy nie świadczy jeszcze, że zaprzestaliśmy walki z Niemcami... żądania Moskwy gorsze są od złożenia broni w ręce Jawnego wroga. Wolimy umrzeć, niż zgodzić się na nie. Rosjanie chcieli nas wywieźć i zniszczyć podobnie jak 10.000 ofiar Katynia. Nie mogliśmy na to pozwolić i byliśmy zmuszeni zgodzić się na kapitulację”.

Powstanie Warszawskie skończone. Gdy długie szeregi wynędzniałych żołnierzy Armii Krajowej, salutowane przez śmiertelnego wroga, pod wodzą swych oficerów, którym pozostawiono broń boczną, wstępują na krótki szlak niewoli, Polskie Radio Warszawa nadaje ostatni apel Rady Jedn. Narodowej i Krajowej Rady Ministrów do Narodu Polskiego:

„Powstanie Warszawy postawiło znowu światu przed oczy problem Polski w końcowej fazie wojny nie jako problem gabinetowych targów dyplomatycznych, ale jako zagadnienie Wielkiego Narodu walczącego straszliwie i bez kompromisu o wolność społeczną, bezpieczeństwo i sprawiedliwość w życiu Narodu i Państwa, o szlachetne zasady Karty Atlantyckiej i o to wszystko, o co najlepsza część ludzkości walczy obecnie. Bezcenna krew przez nas przelana i straty, które ponieśliśmy nie pójdą na marne. Tworzą one olbrzymi kapitał polityczny i moralny, który przełamie obojętność świata i przechyli szalę na naszą stronę wówczas, gdy ważyć się będą polityczne skutki tej wojny”.

* * *

Na dwa pierwsze pytania postawione na początku odpowiedziały fakty. Odpowiedź ta brzmi: tak. Na trzecie, prócz faktów niech odpowiedzą słowa apelu Rady Jedności Narodowej i Krajowej Rady Ministrów:

„Sierpniowe Powstanie w Warszawie załamało się z powodu braku skutecznej pomocy w chwili, gdy nasze armie dopomagały w wyzwalaniu Francji. Belgii i Holandii... Niech Bóg Wszechmogący sprawiedliwie osądzi straszliwą krzywdę, która spotkała Naród Polski i niechaj On wymierzy słuszną karę tym, którzy byli jej sprawcami”.

Pomnik „Polegli Niepokonani" na Woli. W kopcu pod pomnikiem znajduje się kilkanaście ton prochów ofiar „ Rzezi Woli"

Janusz Jasieńczyk


cool     cool    cool     cool    cool

13 września

Przy udziale bohaterskiej wiary, gotowości do ofiar i służby oraz miłości społecznej rodzi się sumienie narodowe. Bez sumienia narodowego najbogatsze nawet państwo nie zdoła utrzymać bezpieczeństwa ojczyzny.

Stefan Kardynał Wyszyński – druga kromka chleba

Kalendarz DIAK AW

Październik 2024
N P W Ś C Pt S
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31

Nowenna pompejańska

BEATYFIKACJA33

Za naszą Ojczyznę!

Iskra Bożego Miłosierdzia

Konferencje biblijne

FOTOGALERIE
Odsłon artykułów:
2345692

Odwiedza nas 601 gości oraz 0 użytkowników.

Ewangelia na co dzień

Tylko Maryja może uratować świat

Instytut Prymasowski KSW