Moje Boże Narodzenie

Z Jego Eminencją Józefem Kardynałem Glempem Prymasem Polski rozmawia Elżbieta Olejnik.

ŚWIĘTA Bożego Narodzenia przywołują w naszej pamięci wspomnienia i refleksje. Jakie obrazy przeżywania tych świąt w latach dzieciństwa zapamiętał Ksiądz Prymas?

Boże Narodzenie, jakie zapamiętałem z dzieciństwa, było typowe dla rodziny z zachowaniem tradycji. Mieszkaliśmy na wsi. Ojciec pracował w kopalni soli, więc mogliśmy żyć w miarę dostatnio, ponieważ każdego miesiąca dostawał pensję. Było nas troje dzieci, siostra urodziła się dopiero podczas wojny. W Wigilię Bożego Narodzenia oczekiwaliśmy na pierwszą gwiazdkę, podczas gdy mama przygotowywała wigilijną kolację.

W kujawskich stronach przestrzegało się podawania tradycyjnych potraw, a więc był karp, śledź, kluski z makiem, musiały być śliwki suszone i placek drożdżowy. Kolacja była wcześnie, jak tylko się ściemniło; pomieszczenia oświetlane były lampą naftową. Było dzielenie się opłatkiem, życzenia, żeby dzieci były zdrowe i dobre – czasem mama płakała ze wzruszenia.

Po kolacji, przy choince, która była ustrojona ozdobami przygotowanymi przez nas i świeczkami przypiętymi do choinki żabkami, śpiewaliśmy kolędy. Znano ich wtedy w rodzinach bardzo wiele. Po skończeniu kolęd były jeszcze wiersze. Trzeba było stanąć na baczność przed rodziną, ukłonić się i wiersz wyrecytować. No i oczywiście opłatki – białe dla ludzi, a kolorowe dla bydła. Po kolacji szliśmy ze stryjem do zwierząt, mieszaliśmy opłatek z paszą, żeby one też uczestniczyły w ten sposób w Wigilii.

Następnie czekaliśmy na „Pasterkę”. Już jako chłopiec byłem ministrantem. Zabytkowy kościół w stylu romańskim był oddalony o kilometr i w Wigilię zawsze tam było tłoczno. Pamiętam, że kiedyś organista ze swoim chórkiem wyćwiczył pięknie kolędy. Ale kiedy zaczęli je śpiewać podczas „Pasterki”, chłopi stojący na dole zbuntowali się i zaczęli sami głośno śpiewać – nie przyszli tu na koncert.

Podczas wojny przeżywaliśmy święta inaczej, ponieważ byliśmy wysiedleni. Kościół był zamknięty, szkoły także nie było. Pracowaliśmy wszyscy u niemieckiego gospodarza i autentycznie była bieda. Podczas dwóch środkowych lat wojny nie było tradycyjnej Wigilii, ponieważ nie można było kupić produktów. Nie było nawet cukierków, ani żadnych słodyczy i ciast. Jednak przetrwaliśmy ten trudny czas. Każdy żył nadzieją. Śpiewaliśmy kolędy. Chyba podczas wojny nauczyliśmy się ich najwięcej, bo w długie wieczory – światło było już karbidowe – śpiewaliśmy dużo.

Na „Pasterkę” nie chodziliśmy, bo kościoły były zamknięte. W Inowrocławiu był otwarty jeden kościół dla Polaków, a drugi tylko dla Niemców, jednak tam nie chodziliśmy, gdyż było niebezpiecznie. Pracując u Niemców, byliśmy zatrudniani także w niedzielę, ale kiedy wypadła niedziela bez pracy, to mieliśmy taką książkę z kazaniami i czytaliśmy ją w przedpołudniowych godzinach jako lekturę pobożną, a po południu śpiewaliśmy nieszpory.

Podczas wojny do miejscowości, w której mieszkaliśmy, ksiądz przyjechał tylko jeden raz – do chorego. To był bardzo odważny ksiądz, na przykład odmawiając litanię mówił „Królowo Korony Polskiej” – nie bał się. To dodawało nam otuchy. Ksiądz był w tamtych czasach rzadkością. Po wojnie było inaczej. Proboszcz nie wrócił, bo zginął w Dachau, wikary natomiast przeżył wojnę, ale dostał probostwo gdzie indziej. W pierwszych latach po wojnie nie było nacisku komunistycznego, te represje zaczęły się dopiero od 1948 roku.

Wtedy już zaczęliśmy doświadczać, że przychodzi inny reżim, że religia jest niepopularna, że rozpoczęła się nagonka by zapisywać się do partii. Jednak ogólna postawa społeczeństwa była taka, że trzeba trzymać się Kościoła. Wiele osób jednak przeżywało zmagania wewnętrzne – kim być. Niektórzy moi koledzy niestety załamali się.

Które święta Bożego Narodzenia wspomina Ksiądz Prymas w sposób szczególny i dlaczego?

Szczególnie zapadły mi w pamięć święta, które przeżyłem we Włoszech w 1958 roku. To był pierwszy rok moich studiów w Rzymie. Prawdę mówiąc, to jeszcze tak dobrze nie znałem języka włoskiego, ale był to czas przed Soborem, więc Msza św. sprawowana była w języku łacińskim, w każdym kościele tak samo.

W Wigilię zaproszono jednego z nas do odprawienia „Pasterki” dla żołnierzy w prowizorycznych koszarach, kilkadziesiąt kilometrów od Rzymu. Był tam cały pułk – 300 osób. Ja chętnie zgodziłem się tam pojechać z ciekawości, jak to jest – ksiądz wśród żołnierzy. W naszej polskiej rzeczywistości w tamtych czasach było to nie do pomyślenia, że może być taka wolność, że ksiądz może iść do koszar i dla żołnierzy odprawić Mszę św. Więc z takiego doświadczenia chciałem skorzystać. I rzeczywiście, przewieziono mnie jeepem na ten poligon. Myśleli, że ksiądz przyjdzie wyposażony – to znaczy, że będzie miał ze sobą ornat, albę, mszał, kielich, hostię.

Dopiero po moim przyjeździe zorientowali się, że ten ksiądz – cudzoziemiec nic nie ma, ale zorganizowano wszystko, co było potrzebne, z pobliskiej parafii. Znaleźli się też żołnierze, którzy znali ministranturę. Wystrój sali był prymitywny, surowy. Wprawdzie żołnierze zrobili z kolorowego papieru grotę i szopkę, ale nie czuło się w tym ręki artysty. Mimo wszystko żłóbek ten robił jednak wrażenie. Był ołtarz, był obraz Matki Bożej, Dzieciątko. Pamiętam, że trzeba było zapalić świecę, ale nie było zapałek. Z pomocą przyszła żona jednego z wojskowych, zapalając świecę zapalniczką. Włosi niewiele znają kolęd, ale śpiewali to, co umieli. Wielu z tych żołnierzy przystąpiło do komunii świętej, niektórzy przyklękali na jedno kolano. Ta Msza św. dla wojska była dla mnie dużym przeżyciem.

Jak spędzał Ksiądz Prymas Wigilię i święta Bożego Narodzenia w stanie wojennym?

Do świąt Bożego Narodzenia podczas stanu wojennego przygotowywaliśmy się z abp. Bronisławem Dąbrowskim i bp. Władysławem Miziołkiem. Wtedy nie można było poruszać się po mieście po godz. 22:00. Dlatego prowadzone były rozmowy z władzami, w wyniku których uzyskaliśmy zawieszenie rygorów stanu wojennego na czas „Pasterki” i gwarancję, że ci ludzie, którzy pójdą do kościoła, nie będą legitymowani i zatrzymywani. I tak było. Ja pojechałem na „Pasterkę” do kościoła św. Wojciecha na Woli. To była moja pierwsza „Pasterka” jako Prymasa Polski. Ludzi było bardzo dużo – cieszyli się, że mogli przyjść. Natomiast wieczerzę Wigilijną przygotowały siostry Elżbietanki tradycyjnie w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

Przed świętami jeździliśmy z wizytami do obozów dla internowanych. Ja odwiedziłem obóz na ulicy Grochowskiej, w którym internowano kobiety. To było najsmutniejsze i bardzo przykre przeżycie. Te kobiety były tak rozżalone i rozdrażnione krzywdą, jaka je spotkała, że trudno było je uspokoić. Mogliśmy jednak spotykać się z nimi. Funkcjonował też Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Ich Rodzinom. Działało w nim dużo osób świeckich, aktywnych i bardzo zaangażowanych. W ten sposób można było docierać do potrzebujących i internowanych z zaopatrzeniem w żywność, z Pismem Świętym – niektórzy czytali je w obozach po raz pierwszy.

W następnym roku było już trochę lżej, natomiast rok 1983 przeżywaliśmy pod znakiem oczekiwania na Ojca Świętego Jana Pawła II. Atmosfera była już lżejsza.

Na przestrzeni ostatnich lat widać, że zwyczaje świąteczne zmieniają się. Czy według Księdza Prymasa proces ten napawa nadzieją czy niepokojem? Jak Ksiądz Prymas ocenia próby zeświecczenia świąt Bożego Narodzenia?

Jesteśmy wystawieni na próbę. Dzisiaj przychodzi inny trend – żeby wszystko skomercjalizować, a przez przerost pewnych wybranych z tradycji elementów, spowodować zanik zasadniczych treści.

Bo o ile kiedyś na przykład światło czy gwiazda miały swoją symbolikę, to dziś tych gwiazd jest tyle, że to symboliczne znaczenie się zaciera. Ale jest to wyzwanie, żebyśmy umieli właśnie w natłoku tego zgiełku, jaki otacza dzisiaj święta Bożego Narodzenia, znaleźć ciszę i znaleźć żłóbek, i wrócić do tej prostoty, gdzie Chrystus przychodzi z orędziem pokoju, jest pokojem i ukojeniem ludzkich sumień. To jest zadanie, abyśmy umieli od tego hałasu, zgiełku, który wdziera się z ulicy do naszych domostw, wyizolować się i kształtować tę naszą wewnętrzną ciszę, żeby się z Bogiem–Dzieciątkiem spotkać. I to jest nowe zadanie dla naszego duszpasterstwa. Myślę, że wartości związane z przeżywaniem Bożego Narodzenia będą trwały u nas nadal, chociaż w okolicznościach nieco zmienionych. Nikt przecież nie wyeliminuje kolęd ani „Pasterki”, ani tego, co jest przeżywaniem choinki. To jest już w nas, w naszym zwyczaju. Jakkolwiek zauważa się jaskrawość niektórych obyczajów, które prowadzą do świeckiego patrzenia na tajemnice Boże, jednak to nie powinno nam zagłuszać Bożych treści tych świąt.

W którym kościele odprawi Ksiądz Prymas pasterkę w tym roku?

W tym roku jestem zaproszony do kościoła Matki Bożej Ostrobramskiej – w diecezji warszawsko-praskiej, gdzie będzie obchodzona 25. rocznica konsekracji kościoła, której ja dokonałem. Proboszczem jest tam ksiądz prałat Zenon Majcher, brat księdza infułata Edwarda Majchera – naszego kapłana z kościoła św. Wojciecha na Woli. Mija 25 lat, jak ksiądz Majcher wybudował ten kościół, doprowadził do jego konsekracji – a miało to miejsce w Boże Narodzenie. I tam właśnie będę.

Co zechciałby Ksiądz Prymas powiedzieć członkom Akcji Katolickiej na zakończenie tej rozmowy?

Ja myślę, że Akcja Katolicka jest dziś bardzo ważnym czynnikiem w apostolstwie, ponieważ ma swoją dużą tradycję sprzed wojny, ale również po wojnie – ostatnie kilkanaście lat, od kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II ożywił ją obok innych ruchów w Kościele. Charyzmatem Akcji Katolickiej jest ścisła współpraca z hierarchią Kościoła. Myślę, że tę życzliwość i pomoc, której kapłani potrzebują – otrzymują ze strony Akcji Katolickiej. Wizytując parafie, często zauważam, że wśród członków rad parafialnych są właśnie przedstawiciele Akcji Katolickiej; to świadczy o tym, że Akcja Katolicka jest blisko Kościoła i że jej członkowie ten Kościół wspomagają na miarę swoich zdolności i możliwości czasowych.

Życzyłbym, aby tak dalej trwać i nie lękać się żadnych przeciwności. Kiedy świat jest smutny – my musimy dawać radość, kiedy świat przenikają niepokoje – my musimy zachować spokój, kiedy jest dużo agresji, my musimy dać przykład łagodności, pokoju, zrozumienia i kultury duchowej – tego, czego dzisiejszemu społeczeństwu potrzeba.

Dziękuję za rozmowę.

Elżbieta Olejnik,

Rozmowa z Jego Eminencją Józefem Kardynałem Glempem Prymasem Polski.

Wierzyć Życiem – 2008/2009 – Nr 12/1


cool     cool    cool     cool    cool

13 sierpnia

Nie zdołasz, Ojcze, wyrzec się dziecka Twego, choćby twarzą w błoto upadło. A może właśnie wtedy, w bezwładzie mego poniżenia, upadku i nędzy, najpotężniej szarpią się we mnie „złote więzy” mego Boskiego pochodzenia. — Najbardziej przejmujące skargi wydobywają się z błota.

Stefan Kardynał Wyszyński – druga kromka chleba

Kalendarz DIAK AW

Październik 2024
N P W Ś C Pt S
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31

Nowenna pompejańska

BEATYFIKACJA33

Za naszą Ojczyznę!

Iskra Bożego Miłosierdzia

Konferencje biblijne

FOTOGALERIE
Odsłon artykułów:
2345323

Odwiedza nas 308 gości oraz 0 użytkowników.

Ewangelia na co dzień

Tylko Maryja może uratować świat

Instytut Prymasowski KSW